daj mi tylko jeden moment ulub

Lyrics for Daj mi znak (Ballada Romantic) by Classic. Chodzę bardzo samotny tu i tam Nie wiem jak Ciebie znowu spotkać mam Powiedz gdzie się pod Polubienia: 265,Film użytkownika Natalia (@naatisoo) na TikToku: „Daj mi tylko jeden dzień.. 💫🔥 ️ #dc #dlaciebie #foryourpage #foryou #foryoupage #fyp #foru #havefun #fun”.dźwięk oryginalny - Monika Gozdzialska. Translations in context of "daj mi jeden dzień" in Polish-English from Reverso Context: Chcę daj mi jeden dzień bez wytrącania. Pragnę tylko Ciebie widzieć, więc Może daj mi znać Chciałbym wiedzieć zanim już dotknę dna (dotknę dna) Może daj mi znać, co jeżeli teraz nadszedł ten czas Ten czas, o ten czas, to nasz czas Jak się nie martwić, gdy myślę co z nami Jak potoczą sprawy się, czy spełnią plany Jak się nie martwić, gdy myślę co z nami Tylko jeden moment mam w pamięci tylko jeden który ciągle trwa, taka mała życia garść nie więcej, taką siłę którą w sobie mam. Tylko jeden moment mam w pamięci tylko jeden który ciągle trwa, taka mała życiagarść nie więcej ciągle w nas. W jednym z wielu miejsc za zakrętem, niebo całkiem stąd ciągle w nas. nonton drama turki sen cal kapimi sub indo. Rany julek, co to był za kwiecień! Gdyby ktoś powiedział mi, że tyle wrażeń uda mi się upakować w jednym miesiącu, to... nie wiem czy bym uwierzyła. A jednak. Zapraszam na krótkie podsumowanie wybranych tylko aspektów, bo mam za sobą przeżycia na trzy takie posty a nie jeden ;P Kolejność chronologiczna! Najlepszy zakup Kwiecień przepracowałam właściwie w całości na stażu cząstkowym w placówce, do której mam pięć kilometrów (w przeciwieństwie do mojego standardowego miejsca pracy, do którego mam parę minut spaceru). Wymyśliłam sobie, że rano będę tam dojeżdżać autobusem, ale wracać będę pieszo. Żeby umilić sobie taki godzinny marsz postanowiłam dać drugą szansę audiobookom, tym razem pod postacią aplikacji Storytel. Wcześniej nie lubiłam tej formy, a obecnie na pięć przeczytanych przeze mnie w tym roku książek tylko jedna była w papierze: więcej o tej przemianie napiszę Wam w czerwcu, w kolejnym kulturalnym podsumowaniu Super Extra Mega Hiper Culture & Talent Experience (kocham nawet samo pisanie tej nazwy ;D). Storytel oferuje dwa tygodnie za darmo, a potem abonament w wysokości niecałych 30 zł miesięcznie – i jest to zakup, który wyciskam do ostatniej kropelki jak cytrynkę! Wielkie high five dla mojej współlokatorki, bez której pewnie bym się wcale nie zdecydowała. Najważniejszy wpis Wpisem, który bez dwóch zdań zaliczył najwięcej wyświetleń było porównanie składów dwóch kosmetyków: ekskluzywnego serum „Unicorn Essence” marki Farsali oraz jego niezbyt subtelnej imitacji: „Unicorn Tears” od Wibo. Do napisania tekstu zainspirowała mnie Adrianna Grotkowska i to jej właśnie zawdzięczam ogromny zasięg tego posta, bo szturm na blogu zaczął się od jej udostępnienia na Insta Stories mojego artykułu! Wątpię, by Ada to czytała, ale z tego miejsca chciałabym jej ogromnie podziękować <3 Największy sukces (powyższą galerię wybrałam, bo dzięki Sarze z bloga Shidless załapała się tu także moja uśmiechnięta mordka :D przewińcie w lewo) Meet Beauty Conference było imprezą, na którą marzyłam wybrać się już od dawna. W tym roku na szczęście marzenie wreszcie się ziściło. I to w jakim stylu! Zacznę od tego, że brak mi słów na to jak świetnie zorganizowane było wydarzenie. Mam do niego tylko dwa zarzuty: jeden maleńki, a drugi bardzo subiektywny z którym pewnie mało kto się zgodzi. Cała reszta? Z mojej strony litania pochwał. Nie mam aż tak dużo imprez typowo blogerskich do porównania (dwie edycje See Bloggers i... Blogowigilię? :D), ale byłam na masie innych konferencji i wydarzeń podobnego typu, a widzę tutaj ogromną przepaść między tym jak było i tym jak czasem niestety bywa ;) Dla całej ekipy odpowiedzialnej za zorganizowanie konferencji WIELKIE gratulacje. Organizacja oraz NIESAMOWITE prelekcje na sali głównej to był totalny sztosik. Mój zarzut numer jeden to torby. Moim zdaniem są po prostu bardzo brzydkie. Nie chcę się nad nimi znęcać, bo na pewno nie będzie to dla nikogo miłe do czytania. Uważam jednak, że kobieca postać na nich przedstawiona ma tak dziwne, „grube” rysy twarzy oraz dłonie, że na każdej z nich wygląda jak mężczyzna przebrany za kobietę. I to z chorobą Gravesa-Basedowa (wytrzeszcz i obrzęk). Na koniec dodam, że temat ten jest dla mnie mało ważny, bo na drugiej stronie torby są już zdecydowanie ładniejsze ilustracje i tak zamierzam ją nosić. Bo w kwestii wymiarów, projektu, surowca wykonania są super! Drugi mój zarzut to warsztaty. Każdego dnia trzy strefy (makijaż, włosy, paznokcie) oferowały odbywające się kilkukrotnie w ciągu dnia zajęcia, na które obowiązywały zapisy: z ograniczeniem do dwóch warsztatów dziennie dla każdej blogerki (super rozwiązanie!). Problem mam przede wszystkim z formą poszczególnych warsztatów. Nie wiem, czy powinnam wchodzić w szczegóły, bo były one na tyle oddalone od wyznawanych przeze mnie wartości, że w sobotę celowo nie zapisałam się na żadne, a w niedzielę wybrałam się na dwa i siłą rzeczy żadnego innego nie widziałam. Więc de facto osobiście mnie na większości z tych zajęć nie było, a wiedzę o ich formie i przebiegu czerpię w dużej mierze z drugiej ręki. Z tego co udało mi się ustalić, większość warsztatów polegała niestety na prezentacji oferty danej marki: makijażowej, pielęgnacyjnej, paznokciowej. O ile wiem, żaden panel makijażowy nie oferował zdobywania praktycznych umiejętności, a jedynie prezentację makijażu na jednej modelce i omawianie oferty marki. Tu nasuwa się pytanie. Czy mam zbyt wysokie oczekiwania? Na pewno wpływ na moją opinię wywiera fakt, że kiedy na spotkaniu MayBe Beauty miałyśmy zapoznać się z ofertą marki L'Origine, na stół w kawiarni wjechały lustra, oświetlenie, kosmetyki, akcesoria, a nawet demakijaż: wszystko, abyśmy mogły faktycznie coś przećwiczyć w czasie rzeczywistym. Więc może moja perspektywa jest skrzywiona właśnie przez to. Natomiast jeśli tak duża liczba stanowisk jest już mniej realna, to może zajęcia w parach, z malowaniem się nawzajem? A jeśli nie, to uważam, że podstawą powinno być uściślenie opisów warsztatów zanim się na nie zdecydujemy – tak, żeby w razie czego iść na nie świadomie i nie tracić czegoś ciekawszego. Oczywiście w temacie makijażu można by pójść w tematy praktyczne, ale niezwiązane z samą aplikacją makijażu: na przykład z analizy kolorystycznej, może nawet na temat składów kosmetyków kolorowych? Albo z robienia zdjęć makijażom? Albo z makijażu pod kręcenie filmów na YouTube? W ofercie pielęgnacyjnej jedne z zajęć były właściwie wyłącznie prezentacją marki, a drugie były chyba najbardziej praktycznym warsztatem na całej konferencji: pozwoliły na stworzenie własnego kosmetyku do pielęgnacji ciała. W temacie paznokci jeden z warsztatów był rzeczywiście praktyczny, drugi w całości teoretyczny i to skupiony na prezentacji jednego z nowych produktów. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że oba wymienione wyżej warsztaty praktyczne były bardzo, bardzo podstawowe (na których zajmujące się daną tematyką blogerki nie mogły się niczego nowego nauczyć), to układa nam się taki przedziwny obraz, w którym: ja jako autorka bloga pielęgnacyjnego nie zapisałam się na żadne związane z tym warsztaty i sądząc po relacjach koleżanek - nie żałuję; przynajmniej część znanych mi blogerek poszło na warsztaty w „swojej” strefie, gdzie może i spędziły miło czas, ale jednak zobaczyły „powtórkę z rozrywki” z tego, czym zajmują się na co dzień; fanki kosmetyków mineralnych poszły na poświęcone im warsztaty, gdzie... prezentowano im na przykład metody nakładania kosmetyków mineralnych; blogerki włosowe w ogóle nie miały „swojej” strefy... Tu pojawia się kolejny zgrzyt. Brak strefy włosowej jest w moim odczuciu minusem małym, ale istotnym. Jeśli mamy cztery kategorie blogów i trzy z nich mają związane ze swoimi zainteresowaniami warsztaty, a jedna grupa nie... to chyba nie jest to tak do końca idealnie. A skoro reszta wydarzenia była taka perfekcyjna, to aż chce się do tego standardu dążyć ;) Jak rozwiązać problem warsztatów? Pierwsze i najważniejsze: opisy warsztatów powinny precyzować to, co faktycznie się na nich obędzie. Po drugie: jasne oznaczenia „poziomu zaawansowania” na warsztacie. Rozdzielmy zajęcia dla początkujących od zajęć dla starych wyjadaczek i tym ostatnim też spróbujmy coś zaproponować :) Po trzecie: a może by tak strefa włosowa? Zajęcia dla początkujących o rozpoznawaniu porowatości włosów i podstawach dobierania kosmetyków, a dla zaawansowanych warsztaty z tworzenia własnego maceratu, mieszanki do olejowania albo wcierki? Myślę, że przy każdym typie warsztatu znalazłyby się blogerki, dla których poprowadzenie ich byłoby spełnieniem marzeń i po prostu zaszczytem. Ja sama pisząc te słowa mam tyle pomysłów na warsztaty pielęgnacyjne że szok! :D Dobra, koniec narzekania. Zdania wyjaśniające moje krytyczne stanowisko łatwo piszą się same, a nie chcę żeby akapit pełen pochwał na początku został zapomniany przez powyższą krytykę. Praktycznie wszystko to, co leżało w gestii organizatorów było dopięte na ostatni guzik. Zarzuty odnoszą się bardziej do tego, co oferują odpowiedzialne za warsztaty marki i ich przedstawiciele – moim marzeniem jest, by wymagać od nich więcej :) Narzeka mi się tym gorzej, że na Meet Beauty przeżyłam jedno z największych wyróżnień w moim życiu. Widziałyście zdjęcie na początku tekstu, więc wiecie o co chodzi ;) W głosowaniu przeprowadzonym wśród blogerek zgłoszonych na Meet Beauty (zarówno 300 szczęściar, które się dostały, jak i tych którym zabrakło trochę farta) mój blog zdobył nagrodę dla Najlepszego Bloga w Kategorii PIELĘGNACJA. Mój. Blog. Zdobył tę nagrodę. Słuchajcie, nie wiem co tu się zadziało. Wiem tylko, że nie mogłoby się to stać zarówno bez głosów blogerek, jak i bez... wejść, komentarzy, lajków i poleceń od Was, moich Czytelniczek i Czytelników. Z całego serca dziękuję Wam wszystkim. Jesteście najlepsi. Wielkie gratulacje dla nagrodzonych w pozostałych kategoriach: NAJLEPSZY BEAUTY BLOG 2018 - Basia Blog NAJLEPSZY BEAUTY INSTAGRAM 2018 - mrsgasky NAJLEPSZY BLOG/VLOG/INSTAGRAM W KATEGORII MAKIJAŻ - aGwer NAJLEPSZY BLOG/VLOG/INSTAGRAM W KATEGORII PAZNOKCIE - Cienistość NAJLEPSZY BLOG/VLOG/INSTAGRAM W KATEGORII WŁOSY - Anwen Największe odkrycie Jeśli nie macie konta na Instagramie i/lub nie obserwujecie tam Kosmeologiki, to teraz macie kolejny powód by to zmienić! Po Meet Beauty obejrzałam vloga Pauliny i... przepadłam. Dotarło do mnie, że chciałabym robić takie rzeczy i że może sprawiać mi to większą frajdę niż dotąd sądziłam. Ogólną chęć założenia kanału mam od dawna, ale dzięki Paulinie i dzięki przeżyciom na Meet Beauty zyskałam nowy przypływ motywacji. Są już nawet pierwsze rezultaty! <3 Ponieważ na ten moment o tworzeniu treści wideo wiem tyle co nic, Paulina poradziła mi rozpoczęcie nauki na krótkich formach: takich jak maksymalnie minutowe filmy, które można dodać na Instagramie. Więc na pełnym spontanie rozwiesiłam prześcieradło, telefon włożyłam do pudełka na chusteczki higieniczne i nagrałam filmik ;O Nie wiem jak często będę miała możliwość pobawienia się tą formą, zwłaszcza że tekst ten publikuj na samym początku mojego dwutygodniowego urlopu. Ale docelowo chciałabym złapać jakiś „flow” i przekuć go w jakąś regularność: może nie co tydzień, ale co dwa? Brzmi realnie! Co Wy na to? Widziałyście? Jak wrażenia? A może w ogóle Was to nie interesuje? Najlepszy moment Jak wiecie albo nie wiecie, dzięki spotkaniom MayBe Beauty (nie mylić z konferencją – to inne super wydarzenie, ale na mniejszą skalę :)) poznałam osobiście kilka dziewczyn prowadzących blogi urodowe i to w Trójmieście (oraz okolicach - pozdro, Karo :D). Takie spotkania ze sponsorami jak MayBe Beauty odbywają się jednak dość rzadko, ogranicza je też rekrutacja, a my i tak nigdy nie możemy na nich poruszyć choćby 10% gotujących się w nas tematów, bo czas na nich mija jak w przyspieszonym tempie ;) Słowem: było nam mało. Zaczęłyśmy się więc spotykać poza „zlotami” blogerskimi, tak normalnie, jak z koleżankami: w kawiarni albo na jedzeniu. Oczywiście, siłą rzeczy te spotkania są blogerskie w tematyce: wreszcie mamy z kim wymienić informacje na temat RODO albo SEO, ponarzekać powymieniać się informacjami o zmianach w algorytmach serwisów społecznościowych, wymienić się niechcianymi kosmetykami albo odlewkami tych chcianych ;) Jest tak super, że ach! No i słuchajcie. W kwietniu odważyłam się i zaprosiłam dziewczyny do mnie. Dodam, że dla siebie mam tylko jeden (nie za duży) pokój oraz dwa koty na które Iza ma alergię ;D Ale wiecie co? To jest nieważne. Ważne, że było mega, że buzie nam się nie zamykały i oczywiście milion tematów został na kolejne spotkania, że pyszną pizzę z Czerwonego Pieca przebiło tylko boskie ciasto buraczane Pauliny, że Basia wciąż jest naszą niekwestionowaną królową odsypek i że na pewno jeszcze się tak spotkamy – oby tym razem jeszcze z Justyną :) To co, laski, kto teraz zaprasza? ;D *** I co powiecie, moje drogie i moi drodzy*? Jeśli to nie był przełomowy (pod wieloma względami!) miesiąc, to ja nie wiem co nim jest ;D * Tato, buziaki!!! Pozdrowienia z wakacji! Ania [Refren: maszaitsme]Na moim boisku szkolnym i bez pieniędzyGapiłem się wtedy wolny na księżycGdyby tamten ja mógł temu wysłać faksNa moim boisku szkolnym i bez pieniędzyGapiłem się wtedy wolny na księżycGdyby tamten ja mógł temu wysłać faksMógł temu wysłać faks[Zwrotka 1: Quebonafide]Albo list jak Flexxip, dać mu parę lekcjiLekcji ze zdziwienia, bo ten skurwiel teraz nie zna nic prócz presjiLeki NDRI, ciągi zmian percepcjiPocałunki śmierci, nie odróżniam życia już od gry PlayStationTo zaczyna męczyć, gdy zamykam oczyWidzę Meksyk, potem moją twarz, jak krwawiBlok z Aleksy, walizki pieniędzy, stary magnetowid, kobiety i zdradyUśmiechniętych kumpli, kiedy wybiegamy na boisko w sześciuNagle całość znika, a te iskry dzisiaj będzie ciężko wskrzesić jak ognisko w deszczu, yo[Refren: maszaitsme]Na moim boisku szkolnym i bez pieniędzyGapiłem się wtedy wolny na księżycGdyby tamten ja mógł temu wysłać faksMógł temu wysłać faksNa moim boisku szkolnym i bez pieniędzyGapiłem się wtedy wolny na księżycGdyby tamten ja mógł temu wysłać faksMógł temu wysłać faks[Zwrotka 2: Quebonafide]Zapytać, jak z pustym portfelem ma kupić łańcuszek ze srebraJak to jest się budzić przy ciele jednej z tych modelek, której widać żebraPowiedzieć, jak czas mu odfruwa, przypomnieć, że choć częściej lataTo kiedyś żebrał na FlixBusa, a nie szukał haju w każdym kraju świataPokazać tę drogę przez ciernie, ulice, gdzie wszystko jest szareTo bagno, przez które przeszedłem, żeby wziąć do ręki ten jebany diamentNa koniec podkreślić, że to dobra pora, by skończyć to z szumemBo był tylko jeden kierunek i mogę czuć dumę, bo żyłem jak umiem, Que[Refren: maszaitsme]Na moim boisku szkolnym i bez pieniędzyGapiłem się wtedy wolny na księżycGdyby tamten ja mógł temu wysłać faksMógł temu wysłać faksNa moim boisku szkolnym i bez pieniędzyGapiłem się wtedy wolny na księżycGdyby tamten ja mógł temu wysłać faksMógł temu wysłać faks[Zwrotka 3: Quebonafide]A gdyby ten ja mógł tamtemu wysłać faksOpowiedziałbym o wszystkim, czego dziś mi brakNie wszystkie perspektywy, które widzisz, musisz braćI gdybym mógł, to bym zaczął tak:Wytłumaczył mu, że czasem nawet nieświadomieRobił krzywdę i że krzywda miewa różną formęŻe ludzie koło mnie mogą być interesowni jak skurwysynKtóry okradł mnie przy elektrowniWytłumaczyłbym, że kompleks się nie bierze znikądI że ciężko się go pozbyć, słysząc tylko chichotI że miłość to jest chemia, którą kończysz bliznąMiędzy ludźmi, nie tylko kobietą, mężczyznąŻe Ci ludzie w małym mieście, którzy chcą, bym upadłTo jest tylko płytka zawiść i to łatwa sztukaSię z nią godzić, nic nie robić, tak jest łatwiejZrzucić ją na ojca, matkę albo trudny start, ejNie chcę tego gówna za nic, gdy wychowam dzieckoBędę starał się odgrodzić, bracie, grubą kreskąPewnie czasem ta wrażliwość to moje kalectwoNastępstwo między manią a depresjąWeź mi nie projektuj życiaCo pogadasz, to pogadaszJak chcesz, żebym Cię usłyszałWysuń głowę poza szlaban, yo Archive 3 notes | 10 months ago 3 notes na-szczycie posted this Najbliższy tydzień będzie na blogu bardziej lifestylowy - mam zaległości z tej dziedziny i kilka próśb Czytelniczek do spełnienia. :) Nie przedłużając, dziś zapraszam Was na ulubieńców stycznia. ♥ W zestawieniu znajdziecie ultralekką i superciepłą kurtkę, świetny krem na zimę, mój ulubiony podkład, mleczko dodające włosom blasku i śliskości, gadżety dla kociary, biżuterię i dwie przydatne aplikacje. Pandora - bransoletka i kolczyki Pod koniec 2017 roku zauroczyłam się w bransoletce Pandora, która kiedyś absolutnie mi się nie podobała (a nawet kojarzyła mi się ze stosem żelastwa). W grudniu zobaczyłam bransoletkę z kilkoma pięknymi, delikatnymi charmsami - od razu przejrzałam katalog i całkowicie przepadłam, gdy zobaczyłam kocią mordkę i łapkę. ^^ Wszystkie pieniężne prezenty gwiazdkowe wymieniłam na 3 charmsy i parę kolczyków (bransoletkę już miałam). Na oku mam jeszcze jednego charmsa i gdy go kupię, będzie komplet. Od wielu lat jestem wierną fanką złota, ale dzięki Pandorze polubiłam złoto-srebrne połączenie. ♥ Mleczko wygładzające włosy i ułatwiające rozczesywanie O peelingu enzymatycznym do skóry głowy i mleczku do włosów z serii Basil Element pisałam już TUTAJ, ale nie mogło zabraknąć ich również w ulubieńcach. Mleczko dodaje włosom blasku i poślizgu, dzięki czemu ułatwia rozczesywanie i zapobiega plątaniu. Uwielbiam efekt wygładzenia po jego użyciu i to, że można go stosować zarówno na sucho, jak i na mokro. Po skład, cenę i dostępność odsyłam do TEGO wpisu. :) O aplikacji która stanowi bazę salonów fryzjerskich, salonów kosmetycznych i SPA, pisałam już w styczniu 2017, gdy mocno skróciłam swoje włosy (KLIK klik). Wciąż z niej regularnie korzystam, więc postanowiłam Wam o niej przypomnieć. :) Co prawda ostatnio za jej pomocą wyszukiwałam głównie salony kosmetyczne (w bazie jest wiele opinii użytkowniczek, co ułatwia wybór), ale niedługo czeka mnie także podcinanie końcówek, więc powoli rozglądam się za dobrym fryzjerem w Poznaniu. Jestem ciekawa, czy korzystacie z gdy chcecie umówić się do fryzjera, do SPA lub kosmetyczki? BLIK Kolejną aplikacją, którą często używam jest BLIK, czyli system płatności mobilnych. Wystarczy zalogować się do aplikacji swojego banku w telefonie i wygenerować 6-cyfrowy kod BLIK, aby: zapłacić w sklepie (niestety nie we wszystkich), wypłacić pieniądze z bankomatu (przydaje się, gdy zapomni się portfela albo karty) czy wykonać przelew. Jest tylko jeden minus - dokonywanie płatności jest tak proste, że trzeba uważać, żeby... nie zbankrutować. Ja osobiście nie znoszę robić ręcznych przelewów i odkąd korzystam z kodów BLIK, chętniej wydaję pieniądze. ;) Podkład Pupa Like a Doll Ten podkład rzeczywiście daje efekt porcelanowej lalki. ♥ Jest lekki i niewidoczny na skórze, nie podkreśla zmarszczek i skórek, nie wysusza skóry i nie tworzy efektu maski. Krycie również mi odpowiada, ale nie mam aktualnie przebarwień i wielu nieprzyjaciół. Pupa Like a Doll to mój kosmetyczny hit ostatnich tygodni. TUTAJ możecie sprawdzić cenę i dostępność. Daniel Wellington Petite Melrose Ten zegarek to zdecydowanie mój zimowy ulubieniec - to jego nosiłam najczęściej. ♥ Aktualnie trwa walentynkowa promocja na stronie - przy zakupie zegarka ze skórzanym paskiem, gratis otrzymacie charms w kształcie serduszka i 15% zniżki na hasło "blondhaircare". :) Dostępne są również zestawy zawierające zegarek + dodatkowy skórzany pasek + charms. Krem Palmer's O tym, że lubię produkty Palmer's to już zapewne wiecie. :) Ten gęsty, tłusty krem genialnie sprawdza się u mnie zimą - doskonale koi, nawilża i chroni moją cerę. I wspomaga gojenie rany po wycięciu pieprzyka, o którym napiszę w jednym z kolejnych postów. :) Na lato będzie zbyt ciężki, ale w chłodne i mroźne dni sprawdza się rewelacyjnie. TUTAJ możecie sprawdzić jego cenę i dostępność. Ultralekka kurtka puchowa Esprit Ta kurtka to mój absolutny hit tegorocznych wyprzedaży. Może nie jest piękna i modna (wolę taliowane kurtki i płaszcze), ale za to superwygodna, superciepła i superlekka. Koniec z grubymi i ciężkimi kurtkami! ♥ Gdy biegam po mieście grubo ubrana i mam na sobie ciężką kurtkę, po czasie czuję się, jakbym szła przez basen pełny wody. To jest najlepsza i najwygodniejsza kurtka zimowa, jaką miałam. :) Drugim moim ulubieńcem jest zielony golf z Benettona (100% wool), który upolowałam za 55 zł. ♥ TUTAJ znajdziecie aktualne promocje na swetry tej marki. :) Ostatnie dwie rzeczy, które chciałabym Wam pokazać to kocia poduszka i podkładka pod miski z Home&You - obie zostały kupione na cześć Pepsi. ♥ Całość dopełnia różowa miska z Pepco - pod kolor do noska. ;) ↓ A co było Waszym ulubieńcem stycznia? Który z zaprezentowanych przeze mnie produktów najbardziej przypadł Wam go gustu? Który w ogóle Wam się nie spodobał? W ostatnim czasie, weszłam w posiadanie wielu kosmetyków, które niejednokrotnie okazywały się dla mnie nowościami. Dałam sobie zatem trochę czasu, by móc je wypróbować a dziś mam dla Was kilku moich ulubieńców. 1. Nawilżająca mgiełka Kokos & Aloes do twarzy i ciała - Bielenda W moim życiu był moment, kiedy wśród kosmetyków posiadałam, niejedną mgiełkę. Z czasem jednak zauważyłam, że tylko stoją na półce a mnie brak chęci, by po nie sięgnąć. Zakup kolejnych uznałam zatem za zbyteczny. Przez długi czas na próżno było ich u mnie szukać. Do czasu... Na kanale jednej z lubianych przeze mnie youtuberek, natknęłam się na materiał z różową, wielofunkcyjną mgiełką marki Bielenda i zapragnęłam ją mieć. Moje poszukiwania jednak okazały się być bezowocne. Zamiast niej w oko wpadł mi inny produkt - nawilżająca mgiełka o zapachu kokosa & aloesu. Początkowo się wahałam, rozważając wszelkie za i przeciw. Ostatecznie jak widzicie postanowiłam zaryzykować i była to jedna z lepszych decyzji ever. Teraz z perspektywy czasu mogę Wam powiedzieć, że zaważyło tu niezwykle piękne i eleganckie opakowanie, któremu nie sposób było się oprzeć. Mgiełka okazała się być produktem niezwykle lekkim, stworzonym z myślą o rewitalizacji, odświeżeniu oraz nawilżeniu twarzy i ciała. Jak zapewnia producent wykazuje również właściwości tonizujące i kondycjonujące. Głównym składnikiem mgiełki jest woda kokosowa, dostarczająca skórze suchej i odwodnionej cennych minerałów i witamin. Prócz niej znajdziecie w składzie sok z liści aloesu, kwas hialuronowy oraz trehaloze. Sok z aloesu ma za zadanie łagodzić, nawilżać, wzmacniać i wygładzać naskórek. Kwas hialuronowy - wiąże wodę, zapewniając odpowiedni poziom nawilżenia. Natomiast trehaloza zapobiega utracie wody. W momencie, kiedy ją kupiłam na zewnątrz panowały tropikalne upały. Spadła mi więc jak z nieba. Okazało się bowiem , że jest bezalkoholowa, o delikatnym dla skóry neutralnym pH. Początkowo miałam wątpliwości, czy faktycznie zdoła nawilżyć moją skórę. Nastawiłam się zatem, że jeśli nie sprosta temu zadaniu to posłuży mi do odświeżania skóry. Na trwające wówczas upały - jak znalazł. Pokochałam ją za przepiękny zapach, któremu nie potrafiłam się oprzeć. To on podziałał na mnie mobilizująco, skłaniając do regularności w jej stosowaniu. Pozwoliło mi to do bliżej przyjrzeć się działaniu tejże mgiełki, co zdecydowalo o umieszczeniu jej w gronie moich ulubieńców. Okazało się bowiem, że mgiełka nie tylko rewelacyjnie odświeża ale także równie dobrze radzi sobie z nawilżaniem skóry. Często zatem stosuje ją pod makijaż. Nie boję się użyć jej także na makijaż. Z niedowierzaniem patrzę na opakowanie mgiełki, w którym z każdym kolejnym dniem jest jej mniej. Oznacza to, że ja do niedawna jeszcze stroniąca od tego typu kosmetyków, się do niej przekonałam. Choć pozostało mi jeszcze dobre pół butelki, bo produkt ten jest niezwykle wydajny, to już planuję kolejny zakup. Jeśli więc jeszcze nie znacie tej mgiełki lub podchodzicie do tego typu kosmetyków sceptycznie, tak jak to początkowo miało miejsce w moim przypadku to zachęcam Was do jej wypróbowania. Jestem pewna, że zmieni ona Wasze spojrzenie na nie. 2. Rozświetlacz IUNO Rozświetlacz IUNO zachwyca pieknym, niezwykle eleganckim opakowaniem, do złudzenia przypominającym kawałek marmuru. Nic w tym zatem dziwnego, że gdy trafiłam na niego u jednej z lubianych przeze mnie youtuberek, nie potrafiłam mu się oprzeć. Tak bardzo spodobał mi się efekt glow, jaki gwarantuje że bez chwili zastanowienia go kupiłam. Szybko stał się numerem jeden, wśród posiadanych przeze mnie rozświetlaczy, o czym świadczy znaczne zużycie. Nie wyobrażam sobie bowiem, bym mogła pominąć go w swoim makijażu. Fenomenalnie rozświetla, daje efekt zdrowej i świeżej skóry. Mój makijaż nigdy dotąd nie wyglądał tak pięknie i promiennie, jak teraz kiedy aplikuje go na kości policzkowe, pod łukiem brwiowym czy nad łukiem kupidyna. Na tym jednak nie koniec moich zachwytów nad tymże rozświetlaczem. W dobie powszechnie panujących trendów, na kosmetyki naturalne trzeba wspomnieć, że jest on produktem wegańskim o właściwościach pielęgnacyjnych i odżywczych, w którym nie znajdziecie żadnych składników pochodzenia zwierzęcego ani silikonów. Dodatkowo jest to kosmetyk nie testowany na zwierzętach, cechujący się dużą trwałością, mocną pigmentacją oraz świetną wydajnością. Produkt na tyle przypadł mi do gustu, że mój stan posiadania powiększył się nie tylko o piękny, wegański pędzel do rozświetlacza ale także o bronzer. Jeśli więc szukacie kosmetyku, który sprosta Waszym oczekiwaniom, z pełnym przekonaniem mogę Wam go polecić. Z pewnością nie pożałujecie. 3. Puder bambusowy Lovely O bambusowym pudrze marki Lovely, niejednokrotnie czytałam na Waszych blogach, aż wreszcie też postanowiłam dać mu szansę. Na okazję nie musiałam długo czekać. Nadarzyła się szybciej niż się tego spodziewałam, bo już przy okazji jednej z ostatnich promocji w drogerii Rossmann. Pewnie bym o nim zapomniała, gdyby nie to że zwrócił moją uwagę przeuroczym opakowaniem. Trudno było mi się mu oprzeć i niespełna kilka dni później już go wypróbowałam. Szybko zjednał sobie moją sympatię. Pokochałam go za jego prześliczny, ciasteczkowy zapach, który zachęcał do stosowania. Drobno zmielony puder o aksamitnej konsystencji perfekcyjnie stapia się ze skórą, idealnie ją matując. Przy mojej mieszanej cerze jest to niezwykle ważne, bowiem nie tylko utrwala makijaż, ale także zapobiega błyszczeniu. Dzięki temu, że jest on transparentny idealnie spełnia swoją rolę, nie zmieniając koloru podkładu. Jeśli więc, szukacie pudru który spełni Wasze oczekiwania, Nie obciążając przy tym nadto Waszego portfela to gorąco Wam go polecam. U mnie jest w użyciu przez cały czas i niewiele mi go już zostało, ale z pewnością na jednym opakowaniu nie poprzestanę. 4. Podkład mineralny Lily Lolo Moja skóra nie jest jakaś szczególnie problematyczna. Nie muszę niczego skrzętnie skrywać pod grubą warstwą makijażu, jednak przez lata zakorzeniło się u mnie przekonanie, że im bardziej kryjący podkład, tym dłużej się on utrzyma na twarzy. Początkowo więc dość sceptycznie podchodziłam do kosmetyków mineralnych. Z czasem bardzo powoli zaczęłam się do nich przekonywać. Prawdziwy przełom nastąpił dopiero w tym roku, kiedy to nastały iście tropikalne upały. Zależało mi by pomimo to wyglądać dobrze, nie nakładając grubych warstw obciążających kosmetyków. Z pomocą przyszedł mi wówczas podkład mineralny marki Lily Lolo w odcieniu Barely Buff. Z łatwością aplikuję go na twarz przy użyciu pędzla Kabuki, dozując kolejne warstwy do momentu osiągnięcia pożądanego efektu. Dzięki niemu moja skóra wygląda nieskazitelnie gładko i naturalnie. Po aplikacji kolejnej warstwy, zdołałam ukryć nawet nieestetyczne przebarwienia. Przekonałam się tym samym, jak niewiele wysiłku trzeba aby móc cieszyć się promiennym i świeżym makijażem. Na upalne dni ten podkład jest dla mnie wręcz idealny. A kto wie może u Was zagości na dobre? 5. Naturalna szminka Love Affair - Lily Lolo Szminka Love Affair to jeden z moich ulubionych kosmetyków do ust. Łączy w sobie jasny odcień brązu z domieszką brudnego różu, przez co idealnie nadaje się do codziennych makijaży. Ma przyjemną, kremową konsystencję, z łatwością więc aplikuje się ją na usta a zawarte w niej woski, ekstrakty oraz witamina E, nawilżają je. Mogę więc cieszyć się głębokim kolorem i odżywionymi ustami. Koniecznie wypróbujcie, szczególnie że czeka na Was mnóstwo przepięknych kolorów, spośród których każda wybierze coś dla siebie. A Wy znacie któregoś z moich ulubieńców? Jak sprawdził się u Was?

daj mi tylko jeden moment ulub